Suliki w podróży

sobota, 31 stycznia 2015

Pora na południowo wschodnią Argentynę

Z El Bolson przez Sarmiento przemknęliśmy na południowy wschód Argentyny nad Atlantyk.

Droga z Sarmiento na wschód Argentyny

Jeszcze widać Andy

Po trzech dniach nad oceanem znowu tęsknimy za lasem, bo drzew tu brak. Step patagoński króluje na przestrzeni kilkuset kilometrów, wiatr dmie albo gorący znad lądu, albo zimny znad morza. Pojawiają się sympatyczne guanaco, barany, dzikie konie albo strusie. Okolica bardzo nieprzyjazna, miasteczka biedne i zaniedbane, pomimo, że wydobywa się tu ropę naftową. Popijamy argentyńskie winko w parku narodowym Monte Leon. I zastanawiamy sie jak dotrzeć do Tierra del Fuego. Obok nas stoją wypasione terenowe kampery niemieckie i francuskie. Chciałoby się zajrzeć do środka. Z internetem i zasięgiem kiepsko. Ale za to dzikiej przyrody mamy pod dostatkiem. Pozdrawiamy z pongwiniarni:)

piątek, 30 stycznia 2015

Hola Damas y Caballeros

As you can see my Spanish improved significantly since I landed here  ( in fact I am sitting in front of the toilets just now .. ) anyway we are in Argentina now. It is all about fantastic scenery, wind and dust. I am really not surprised that the Paris-Dakar race has moved from Africa here. Only the interstate roads are partially asphalted, the rest of roads are gravel ones so ... dust, dust and dust everywhere. We are doing quite well as our 4x4.car is well prepared so we can ignore such road
information:




We have spent a few fantastic days in the Lake District of Patagonia, stayed at the well prepared campsites like El Polaco in El Bolson below .



Optionally we could stay at the Hostel ( zoom the bus name ) but ... Ewa somehow disagreed 



Today we have reached the sea side of Argentina, parked car at the beach, wait for end of Patagonian wind which is like a 'fresh and hot' air from the opened oven so even dogs gave up at the petrol station.  Best for all readers.





wtorek, 27 stycznia 2015

Kraina wielkich jezior

Jedziemy sobie przez dość urokliwy fragment Argentyny i jakoś więcej niż 100 kilometrów dziennie przejechać nie możemy. Droga jest raz asfaltowa, a raz szutrowa. Jest weekend,  w tym turystycznym kawałku dużo samochodów, a także rowerzystów, a kurz taki na szutrze, że jedzie się jak we mgle. Tak wygląda jazda po legendarnej ruta 40. Za to jak my teraz kochamy asfalt. Asfalt to bajka, i krajobrazy piękne, i pył nie wchodzi do nosa i jazda cicha i płynna. Chętnych do przemierzenia Argentyny na rowerach ostrzegamy, że po szutrze jedzie się obrzydliwie i można się nabawić choroby płuc, choć rzeczywiście można zostać bohaterem. dość sporo tu takich śmiałków, nadziwić się nie możemy.
Ponadto sceneria jest więcej niż alpejska, bo oprócz wysokich szczytów, są tu olbrzymie, dzikie jeziora długie na kilkadziesiąt kilometrów, jedziemy obecnie z San Martin de los Andes w kierunku San Carlos de Bariloche. Świeże powietrze nas tu wykańcza.  Apetyty mamy na jedzenie i na spanie. Wszystko nam tu smakuje, a najbardziej to, co przyrządzimy sobie w kamperze. Jutro na śniadanie zaplanowaliśmy grzanki Kubusia Puchatka z boczkiem. Do lunchu popijamy niezłe piwo argentyńskie, do obiadu pyszne wino ( obecnie zrezygnowaliśmy z chilijskiego na korzyść argentyńskiego), a do lekkiej kolacji Whisky na miodzie albo bez, ale niestety bez lodu. Staramy się kłaść do łóżka wcześnie, żeby przed dziewiątą wstać, no bo na południowy przylądek Ameryki trzeba kiedyś dotrzeć. Generalnie Chile jak i Argentyna nam sie podoba głownie ze względu na niesamowite dziewicze krajobrazy, żadnego przemysłu, potężnych miast, tak ma być.

Czekoladki u mamusi w San Martin de los Andes


Lago Lacar, nad którym leży San Martin de los Andes

Zbierają się chmury, ale deszczu nie będzie.

piątek, 23 stycznia 2015

Saludo desde Argentina!

Termas de Menetue w Chile rozleniwiły nas i rozluźniły. A także miło pożegnały na krótki czas. 

Dymiąca Villarrica ze szlaku Los Siete Lagos

W takich miejscach rozbijamy obóz

Przez Andy dotarliśmy do Argentyny. Park Narodowy wulkanu Lanin z araukariami u podstawy to dla nas zupełnie nowe krajobrazy. Chile, buzujące zielenią i chłodnym cieniem ustąpiło miejsca okrytym suchą, ale kolorową roślinnością górom i zjawiskowej pampie. W dolinach przepiękne strumienie, gdzie raj mają wędkarze, polujący na pstrągi. 

To już północna Patagonia w Argentynie niedaleko Junin de los Andes

Wulkan Lanin i araukarie

Po drodze pastwiska, na których kowboje wypasają bydło. 
Zakotwiczyliśmy na kilka dni w San Martin de los Andes. Byliśmy na czekoladkach w sklepie cukierniczym Mamusia. Maja Fornalska wiele lat temu otworzyla tu fabrykę czekolady. Chyba pochodzi gdzieś z Kurpiów, bo na ścianach sklepu są narysowane polskie ludowe wzory. Może ktoś ją pamięta?

czwartek, 22 stycznia 2015

Ola! Desde Villarrica!

Dotarliśmy ponad 600 kilometrów na południe od Santiago. Po drodze zahaczyliśmy o Matanzas nad Pacyfikiem. 



Matanzas nad Pacyfikiem

Tam zjedliśmy świeżą rybę prosto z kutra. Przekonaliśmy się do empanady, wycofaliśmy z jadłospisu pastel del choclo. Lody są smaczne. Tutejsza kuchnia przypomina kuchnię hiszpańską, czyli słabo jadalną, ale motte con huesillo jest pyszne. Owoce np. brzoskwinie i melon są za soczyste i za słodkie, awokado za dojrzale, za mięsiste i za delikatne. Dojrzałe pomidory obierają nam w restauracjach ze skórki ( halo, Iza!). Wstąpiliśmy do stolicy wina Santa Cruz, odwiedziliśmy bardzo ciekawe muzeum Colchaqua, zajechaliśmy do parku Siete Tazas w Andach, bylismy na niedzielnym kiermaszu nad największymi wodospadami w Chile Salto del Lajas. 

Salto del Laja

Zajechaliśmy do Villarrica i turystycznego Pucon. 

Wulkan Villarrica nad jeziorem Villarrica w miasteczku Villarrica

A dziś przeszliśmy piękny górski szlak w Parque Nacionales Huerquehue, Siete Lagos. Szlak bardzo ciekawy, bo po drodze kilka wodospadów, 7 szmaragdowych, górskich jeziorek i las deszczowy, pierwotny. Jesteśmy zmęczeni, ale zadowoleni. Przezornie czekamy teraz na pizzę klasyczną, popijając Cerveza Austral z owocu kaktusa Kalafate. 
Pogoda niesamowita, gorąco, ale nie za ciepło, wiatr wieje od trzech tygodni, na razie ciepły lub orzeźwiający, ale w południowej Patagonii chyba nas wywieje. Kraj jest niesamowicie zielony, krzewy róż sięgają tu nieba, jeden krzak niebieskiej hortensji wystarczyłby na cały mój ogród. Domki zbudowane z mchu i paproci są ukryte wsród drzew, krzewów i kwiatów. A nad tym wszystkim górują stożki majestatycznych, białych wulkanów i powiewają do nas dymkiem. 
Ludzie są przyjaźni, ciepli i pomocni, ale po angielsku nie mówią nawet młodzi, nawet w informacji turystycznej. Chcąc, nie chcąc, przypominamy sobie nasz hiszpański, a w praktyce wychodzi nam to nawet nieźle. 
Jutro odpoczywamy w termach, a potem przenosimy się na chwilę do Argentyny.


niedziela, 18 stycznia 2015

Hola, Hola from the Rojo Diablo

Hello blog Readers

Our 4x4 trip has finally started with a few days delay caused by the operational reasons at Santiago . As we say at E/// the workaround solution has been implemented ....and we are on our way. Our moving home is quite big - almost 7m long , 3,1m high and having kitchen, bathroom, bedroom and livingroom on board ( still real 4x4 Mazda BX-50). Santiago - one of the most friendly and green capitals, we saw so far. All main streets are closed on Saturdays and people can bicycle, run, etc.. Citizens are very helpful ( even don't speak English at all ), food and wine ( starting from 1,5 Euro bottle ) is excellent.  Weather - hmmm nothing to comment, warm days , colder nights . The first stop was at the seaside, place called Matanzas. Something like a fisherman village far from the civilisation. We could buy fish from the boat ( Corbina ? ), grill it and .... Relax with the bottle of wine. Unfortunately the sand is black so it is not a real beach. We are have just tested how brave is our car, visiting very remote national park called 7 Tazas. More will come as we have just started .




piątek, 2 stycznia 2015

czwartek, 1 stycznia 2015

Plan wycieczki do Ameryki Południowej

Tylko Chile i Argentyna, niewielki fragment Ameryki i tylko trzy miesiące. Mapa Chile jest tak długa i wąska, że nie sposób przedstawić ją na ekranie w prosty sposób, w jednym kawałku, w przyzwoitym powiększeniu.
chile-map28 grudnia 2014 roku planujemy wylot z Gdańska do Amsterdamu. Następnego dnia lecimy do Santiago w Chile przez Buenos Aires. W Santiago zatrzymamy się na kilka dni, przeżyjemy Sylwestra i jedziemy na południe kontynentu, gdzie ponad trzy tysiące kilometrów od Santiago znajduje się miasto Ushaya. Pomiędzy Santiago a Ushaya zamierzamy "wykreślić na mapie ósemkę", jadąc czasem przez Chile, a czasem przez Argentynę. Znudzą nam się Andy chilijskie na wschodzie, zajrzymy na argentyńską pampę i pooglądamy zachodnie wulkany. Po wizycie na wschodnim wybrzeżu Ameryki Południowej, w Patagonii i na Ziemi Ognistej, przeniesiemy się w krainę fiordów chilijskich, na słynną Carretera Austral, drogę numer 7. Teraz będziemy zmierzać na północ kontynentu. Region Los Lagos skieruje nas ponownie do Argentyny, gdzie na północy mniej więcej na wysokości Santiago de Chile powita nas argentyńska Mendoza, a stamtąd przez Andy pojedziemy z powrotem do Santiago i wrócimy do Polski.