Środa 28ego , tak to już miesiąc od kiedy mieszkamy w Fiacie i chodzimy w klapkach z własnej woli ...
Po dwóch nocach na prawie bezludnej ( czytaj - brak leżaków i parasoli ) plaży koło Kemer nadszedł czas na Antalyę, stolicę tego regionu. Zaparkowaliśmy nasz dom przy deptaku, przepakowaliśmy się na rowery i jazda do miasta. Miłe zaskoczenie, szerokie plaże ze strefą zieleni, góry w tle. Jedziemy do starej portowej części miasta. Jest ścieżka rowerowa, czysto, fontanny na drodze, stary bazar, pyszne rogaliki i çay. Miasto robi na nas bardzo przyjemne wrażenie, piękne położone, bez widocznych wielkich hoteli, jakoś tak normalnie, nie turystycznie. Jeszcze tylko szybka kąpiel koło parkingu i w drogę do Side.
Nowa Antalya
Stara Antalya
Na çayu
Jedziemy wzdłuż morza, ale go nie widzimy. Od 50ciu km ( tak nie od 5ciu) ciągną się hotele i hotelowce. Dostępu do plaży praktycznie nie ma .... Tuż przed Side znajdujemy kilkuset metrową wyrwę w ciągu hotelowym z pakingiem, WC z prysznicem i zieloną trawą, taka oaza zarządzana przez miasto. Coś dla nas bo już późno i czas na obiadokolację - all inclusive. Rano rowerki do centrum, jedziemy wzdłuż 5m plaży, zapełnionej głównie Niemcami, trochę Anglików i Rosjan. wszyscy solidarnie ramię w ramię leżą na hotelowych leżaczkach, każdemu przysługują jakies 2m2 Centrum Side całkowicie zdominowane przez przemysł turystyczny, çay po 4 TL więc szybko uciekamy.
Widok z Side
Patrząc na Galileo ( to nasza offlinowa mapa i przewodnik zarazem ) widzimy tylko jedną zieloną kępę po drodze do Alanii. Bingo ! Znowu wyrwa w hotelocach na pięknym półwyspie ze starymi sosnami i eukaliptusami, mała piaszczysta plaża zarządzana przez miasto. Jest miejsce na piknik i kamperowanie dla lokalsów więc i dla nas znajdzie się miejsce. Nie wiemy jak to się nazywa ale polecamy !