Suliki w podróży

czwartek, 31 grudnia 2009

Fiordland

It’s the largest National Park in NZ located in the south corner ( brrr.. it’s cold here ) contains fiords. Having internet access at the camping we could find out a good weather window ( on Monday morning ) to see what is described everywhere as the amazing experience. We stayed at Te Anau 120km from Milford Sound - the most accessible fiord here. Starting early morning from Te Anau we could see all the clouds and fog going up and giving us the full visibility of the surrounding mountains and valleys. Fiords here are a little bit different than in Norway, can you imagine almost 2000m picks surrounding 500m wide and 14km long fiord ? It’s difficult but it’s how it is , in addition to almost vertical granite walls - with trees ! and snow on the top there are number of waterfalls falling dawn directly to the sea. Great experience, just amazing. It’s number one on our ‘best view’ list. Our good weather window is closed now, so some rain and cold at night ( was +2C close to Mt Cook ), but we don’t give up and have just arrived to the Mt. Cook National Park. Mt. Cook it’s one of the 27 glaciers higher than 3050m on the island , we are at 500m above sea level, close to the turquoise ( not blue ) lake having 3750m peak in front of our camper. It will be the next amazing experience I think.
PS
Hobbits and Elfs should be somewhere here, just we cannot find them !

Photos, Mt Cook NP

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Milford Sound

Z helikolotu zrezygnowaliśmy na korzyść rejsu statkiem po Milford Sound. Z Fox Glacier jechaliśmy cudną drogą przez Haast Pass, Makarora, Wanaka do Queenstown. Pomimo deszczu siąpiącego przez całą drogę okolica i tak była przepiękna. Góry, lasy, lazurowe jeziora polodowcowe, rwące krystaliczne rzeki, wodospady. Naszym celem był Milford Sound. Dalsza droga z Queenstown do Te Anau wzdłuż jeziora Wakapitu i łańcucha górskiego The Remarkables już w pełnym słońcu następnego dnia okazała się jeszcze piękniejsza. A dzisiejszy odcinek z Te Anau do Milford Sound to już po prostu bajka. Do tego przejażdżka statkiem po Milford Sound – zupełny odjazd! Granitowe góry wznoszące się pionowo na wysokość 2000 metrów nad powierzchną wody, wodospady kilkudziesięciometrowe spadające do oceanu, szczyty obsypane śniegiem, foki wygrzewające się na kamieniach, nie da się przymknąć oka nawet na chwilę. Dla nas jak do tej pory to krajobrazy numer jeden. Polecamy i zapraszamy do obejrzenia zdjęć.
Fiordland National Park

niedziela, 27 grudnia 2009

Westland ( read: Wetland ), Glaciers and Hobbits

So we are on the South Island now, home of rain, glaciers and Hobbits. Three hours by ferry from Wellington and we landed in Picton at Marlborough Sound ( white wines are superb here ! ). It’s like entering a new country , the nature is almost untouched here. There are many famous walking options here, but we didn’t have time to explore it as it takes 3 to 5 days each. As an alternative we planned visit at Abel Tasman National Park. It’s the smallest NP , but after 20km morning walk in the rain forest close to the coast with unlimited access to the small golden sand beaches , just yummy… only the sandflies are terrible ! We spent Xmas in a small city called Hokitika, the 4th largest town in NZ during the Gold Era in the 1860s, but today famous for a greenstone used for the decorative jewellery and great French café where we could celebrate Xmas Eve ( picture with us and delicious local made fish@chips served at piece of paper is taken at fast food we found at Abel Tasman). Westland is a part of the west coast having two famous glaciers Fox and Franz Josef. Do you know that:
- it rains a lot here, up to 5000mm ( 5m )/year;
- glaciers getting around 30m fresh snow every year;
- they are very speedy glaciers, around 1,5m a day, but 5m happens as well;
- front of the glacier is only 250m above the sea level;
It’s unbelievable that we could walk 5h via deep , green and wet rainforest having tons of white snow just 100m away from our trial. It rains today so we moved to Queenstown - place where bungy has been born… I said something like: in case the weather will be fine…:).
PS
Hobbits – they must be somewhere here !

piątek, 25 grudnia 2009

W krainie deszczowców, lodowców i przyjaciół Tolkiena

Wigilia w Hokitika. Po wielu dniach kamperowego jedzenia (czytaj spaghetti z sosem pomidorowym) w Cafe de Paris na normalnym stole, na porcelanowych talerzach pojawiła się zupa rybna, carpaccio z łososia, kolorowe warzywa w maślanym sosie, wino i piernik z orzechami. Ale brak tu świątecznego nastroju, jedynym skutkiem zamknięcia obiektów gastronomicznych w święta, w miasteczkach dla kamperowiczów jest to, że wszyscy teraz siedzą w kuchni i gotują świąteczny obiad po górskich wypadach i czekaja w kolejce do pralki i suszarki.
Dziś odwiedziliśmy Westland National Park. Olbrzymie lodowce pchają zwały śniegu dolinami pomiędzy górami, otulonymi lasami deszczowymi w kierunku morza. Śnieg przesuwa się tu w dół z prędkością 1 metra dziennie. Wybraliśmy długi, dwunastokilometrowy szlak do Roberts Point nad lodowcem Franz Josef najwyżej jak się dało bez użycia helikoptera przez coś na kształt zielonego, ciemnego tunelu prosto z filmu o hobbitach.
Spotkaliśmy właśnie młode małżeństwo z Polski, którzy w siedmiomiesięcznej podróży poślubnej zwiedzają świat, niektóre dzieci mają fajnych rodziców, którzy fundują dzieciom piękne prezenty (dzieci – nie czytać)
Jutro odwiedzamy Fox Glacier, może jakiś helikolot za 360 dolarów od osoby, zobaczymy:)


Zachodnie wybrzeże, NZ

środa, 23 grudnia 2009

Abel Tasman National Park

Bardzo tęsknimy za Australijczykami. Oni byli tacy mili, otwarci, zawsze grzeczni, uśmiechnięci, chętni do pomocy. A tu głównie Niemcy, Francuzi, lokalsi, mruki i ponuraki. Trudno, kangurków też już nie ma.
Dziś mieliśmy ciężki dzień. Pobudka przed siódmą, podróż water taxi na przyczepie za ciągnikiem w kierunku morza, godzinna przeprawa tą motorówką przez morze na szlak w Abel Tasman National Park. 20 kilometrów szlakiem Abel Tasman Coastal Track wzdłuż brzegu, przez górki, las deszczowy, złote plaże, strumienie. Potem fish & chips w przydrożnym barze i 300 kilometrów samochodem malowniczą drogą w dolinie rzeki Buller w kierunku Westport na zachodnim wybrzeżu. 50 kilometrów przed Westport miało nam zabraknąć według Pawła paliwa, ale jak ktoś ma więcej szczęścia niż rozumu, to wtedy droga wije się wzdłuż górskiej rzeki stromo w dół.
I jutro mamy wigilię, nie wiemy jeszcze co będziemy robić, ale wieczorem zafundujemy sobie coś lepszego niż fish &chips.
Mamy okazję więc jeszcze raz składamy wszystkim naszym wiernym zaglądaczom życzenia zdrowych i spokojnych Świąt i wszystkiego dobrego w 2010.
Sońka trzymaj się!
Zdjęcia 1
Zdjęcia 2
Wesołych Świąt!

wtorek, 22 grudnia 2009

Merry Xmas and Happy New Year from New Zealand

No emails, no Xmas cards this year, just we have just asked a little fellow below:

to make a special Xmas flower for our friends and blog readers, it’s very delicate as it’s made from the small sand balls so picture is the only way to present it. We wish all of You Merry Xmas , prosperous New Year and many dream travels in 2010.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Picton

Picton to nasze pierwsze miasto na Południowej Wyspie, dopłynęliśmy tu wczoraj promem przez Marlborough Sound z Wellington na wyspie północnej.
Zbliżają się Święta. A my powoli przesuwamy się w dość dziką krainę gór i lodowców. Dlatego na wszelki wypadek już teraz wszystkim znajomym, przyjaciołom, sąsiadom, którzy do nas zaglądają, drogiej Rodzince składamy serdeczne życzenia Zdrowych, Wesołych, Spokojnych Świat Bożego Narodzenia i oby Wszystkim dobrze się działo w Nowym Roku 2010.
W zachodniej części południowej wyspy spada 5 metrów deszczu rocznie. Mamy zapewnione jeszcze dwa, trzy dni słońca. Potem z całą premedytacją i pełną świadomością wjedziemy w zachmurzoną część Nowej Zelandii. Mamy nadzieję na kilka przebłysków słońca, które będą cenniejsze niż dwa miesiąca słońca w Australii.

Tongariro and Wellington

So we are NOT retired yet, almost 20km hike between 3 active volcanoes in one day, beautiful weather, excellent views just superb ! Please have a look at the link below:

Photos Tongariro

We have just arrived to Wellington and wait for a ferry to South Island. We are sitting at Starbucks, drinking coffee and hot chocolate and observe people crossing streets now. It's chilli here ( around 18C , but heavy cold wind ), some people are in t-shirts and flip flaps some in the down jackets... funny people. Xmas everywhere, but somehow we don't feel part of it.

Tongariro Alpine Crossing

Pogoda dopisała, choć wczoraj straszono wiatrem, deszczem i zimnem. 20 km szlaku przez najpiękniejsze miejsca parku udało nam się przejść. Tongariro Alpine Crossing to piękny, jednodniowy szlak pomiędzy trzema wulkanami, jeden drzemie, drugi syczy, trzeci ziewa. Krajobrazy księżycowe, para buchająca z kraterów w pięknym słonecznym świetle pozwoliła nam na kilka ładnych zdjęć. I znowu siedzimy zmęczeni w tej samej stołówce, makaron z sosem pomidorowym paruje, a w nagrodę dobre wino.
Nowa Zelandia to głównie piękne krajobrazy, malownicze góry. Po prawie trzech miesiącach w Australii brakuje nam kangurów, strusiów, koali i ptaków, jakoś tu pusto.
Teraz jesteśmy już w Wellington, to chyba stolica Nowej Zelandii, panuje nastrój świąteczny, pełno ludzi w sklepach, świąteczne piosenki już nam się przejadły, bo w tej części świata też je słychać od 1 listopada. Nowoczesne, przeszklone budynki, słońce wysoko na niebie i silny chłodny wiatr od morza tasmańskiego. Dziś po południu odpływamy na południowa wyspę, jest podobno bardziej dzika, na pewno są wyższe góry. Do zobaczenia prawdopodobnie w Nelson.

Tongariro Alpine Crossing - zdjęcia

piątek, 18 grudnia 2009

Rotorua

Na półwyspie Coromandel jest takie miejsce, gdzie można pożyczyć za 5 dolarów łopatę i wykopać sobie na plaży Hot Water Beach własne, ciepłe spa. Trzeba tylko uważać, żeby nie dokopać się do wrzątku :). Ludzi tam jak mrówek, każdy kopie dołek i wyleguje się jak w wannie. Nowa Zelandia to wyspy wybitnie wulkaniczne, tu akurat ciepłe źródła są na plaży. Droga z półwyspu do Rotorua, to malownicza, wijąca się bez przerwy trasa, mało wygodna, bo kręci się w głowie, ale za to ciekawa. Rotorua to miasto położone nad jeziorem Rotorua na obszarze kipiącym błotem i gorącą wodą. Jest park zielony, gdzie są jeziorka ciepłe i gorące, wrzące, bulgoczące błota w różnych kolorach, dziury w ziemi, z których bucha para. A wokół tych miejsc rosną sobie krzaczki i kwiatki. W każdym motelu, na kempingach są baseny z gorącą mineralną wodą. W ogródkach prywatnych, na trawnikach syczące dziury z wydobywającą się parą. Mnóstwo tu różnych resortów z basenami termalnymi i leczniczymi błotami. Odwiedziliśmy dziś Hell’s Gate, gdzie wytaplaliśmy się w takim błocie i wymoczyliśmy w wodzie siarkowej. Taka woda wysysa wszystkie siły, nawet dobry obiad nie pomoże.
Wai O Tapi to kolorowy park termiczny z niesamowitymi formacjami skalnymi, jeziorkami z wodą zieloną, niebieską, żółtą i różową, kipiącymi kraterami, bulgoczącymi błotami. Jest tu słynny gejzer Lady Knox, który (uwaga!) wybucha o godzinie 10.15 rano na wysokość 20 metrów. Wokół są trybuny z miejscami siedzącymi, nie załapaliśmy się :). Drogą na południe wzdłuż największego zbiornika słodkowodnego w całej Australoazji – jeziora Taupo dotarliśmy do serca Parku Tongariro – Whakapapa Village. Góry, wulkany niesamowite, mamy nadzieję ruszyć jutro na szlak, jeśli pogoda pozwoli. Na razie siedzimy w ciepłej kuchni-stołówce, wokół Niemcy, Holendrzy, Anglicy, dorośli, młodzież, dzieci, niemowlaki, pachnie kiełbachą, spaghetti z sosem pomidorowym, stekami.
Rotorua, zdjęcia

The shovel and Te Whakarewarewatangaoterteopetauaawahiao

Well, well in addition to the winding road conditions I should add spectacular one line bridges on every road ! Anyway NZ is very different from Aussie - people : not as open and friendly as Ozzies, Maoris are visible before dusk , climate: a little bit chili, but fine for us, flora: very rich and landscapes … you may observe: sea, mountains, volcanoes, hot springs, snow, rivers with spectacular falls, etc. at the same time.
The shovel is the most important tool here, can you imagine dozens of people digging their own holes for the hot spa on the beach? I also couldn’t , but it’s how it is here, we are at one big active volcanic ground so 10cm under the ground you may find hot ( ‘fucking’ hot ) springs what you may use to warm up yourself ( I guess it has some superb minerals keeping you young forever ), home, swimming pool, etc. A lot of fun and smell of sulphur everywhere !
We spent 2 days at Te Whakarewarewatangaoterteopetauaawahiao ( real name of the Maori village close to Rotorua ) digging own holes or going to the Hell’s Gate spa for mud bath, visited Wai O Tapi - the most colorful volcanic park we have ever seen with the lady Knox geyser shooting water up to 20 meters at .. 10.15 ( smart marketing trick !) and arrived to the Tongariro National Park. Tongarino, established in 1887, was the first NZ’s national park. It was given by local chief of the Ngati Tuwharetoa people who realized that it was the only way to preserve an area …. With its collection of of three active volcanic picks ( 2000-2700m ), lakes, snow is one of the most interesting places on the North island. Let’s see tomorrow.

Photos

wtorek, 15 grudnia 2009

Nowa Zelandia, Coromandel

I tak Nowa Zelandia przywitała nas słońcem, wiatrem i zielenią. Jako, że podróżujemy już czwarty miesiąc(tak, tak), przewodnik otworzyliśmy dopiero w samochodzie, żeby dowiedzieć się, dokąd jechać. Poczuliśmy dużą sympatię do człowieka, który przekazywał nam auto i zgodnie z jego wskazówkami , udaliśmy się na półwysep Coromandel. Przecudny, zielony, ukwiecony raj na ziemi nad zieloną, morską wodą. Kauaeranga valley to cudna dolina wśród deszczowych gór. Tu był kemping z komarami, z zimną wodą w potoku zamiast ciepłego australijskiego prysznica, spanie z sufitem nad nosem. Ale szlak niezwykły, szkoda tylko, że wszystkie olbrzymie drzewa też tu wycięli. Jedno drzewo zostało i jest do niego historyczna ścieżka.

Nocujemy w miasteczku Whitianga, dalszej jazdy odmówiłam. Tu zwiedzanie to będzie ciężka praca, bo mnóstwo do zobaczenia (między innymi gorące, naturalne spa wulkaniczne w różnych docelowych miejscach :))

Clean and Green and Winding” New Zealand

Clean – we tested it at the airport as we had to go via bio-checking channel ( no food, clean shoes and tent disinfection ).
Green – yes, everything is very green here !
Winding – it’s a first country on our way where we may find info about travel time instead of distance on the map ! Left, 10m right, 4m right, 11m left, left, left … my arms !
We have a little bit more compact campervan here - standard height, one big bed, kitchen in the box . Nissan supports us this time, let’s believe that it will be as good as Toyota at least ! The Coromandel Peninsula is our first stop here. They are saying that it’s untouched paradise, yep beautiful Kauaeranga valley with panoramic view of the peninsula, but unfortunately all really old trees were cut down around 90 years ago …, beaches, small towns and great ocean road. We are just planning our next steeps here so let’s stay in touch.

niedziela, 13 grudnia 2009

Bye, Bye Aussie

So it's time to say good bye Aussie. After 2,5 months, more than 14.000 km, 57 visited McDonald's we have arrived to Melbourne our departure destination. We saw almost everything planned ( except Alice Springs ... ), received excellent support from Australians and Polish friends here and had a lot of fun.

Special thanks to: Wiesia and Jurek, Jola and Marek, Gosia and Janusz for warm welcome and superb hospitality.

Bye, bye Aussie, New Zealand is waiting !

środa, 9 grudnia 2009

Alpy Australijskie

The Great Ocean Road pożegnaliśmy w Torquay i po kilku dniach górskiej włóczęgi powróciliśmy znowu na wybrzeże w Paynesville na południe od Bairnsdale. Przez piękny ,stary las eukaliptusowy jechaliśmy pomiędzy Healesville niedaleko Melbourne a Marysville. Wiekowe eukaliptusy z czarnymi po pożarach pniami, obsypane gęsto zielonymi liśćmi i paprocie drzewiaste porastają tu wysokie wzgórza. Droga wije się przez las i sprawia niesamowite wrażenie.
Chcieliśmy zatrzymać się na noc w Marysville, które według naszego przewodnika z 1999 roku miało być prześlicznym, górskim miasteczkiem, założonym w 1863 roku. Z 400 domów zostały trzy. W lutym tego roku, nawiedził Marysville pożar, który strawił okoliczne lasy, zginęło ponad 200 osób. Tak to jest, kiedy przewodniki kupuje się za 5 dolarów w antykwariacie:) Zatrzymaliśmy się w Alexandra. Miłe, spokojne, prowincjonalne miasteczko. Ale warto było przejechać tą drogą i zdać sobie sprawę ze skutków pożaru w buszu. (Misie Koala też zginęły:(
Nasza droga prowadziła dalej przez Beechworth do Mt Buffalo National Park. I tu rzeczywiście zaczęły się prawdziwe góry. Szczyty powyżej 1700 m.n.p.m. pokryte są różnymi odmianami eukaliptusa. Tak zwany snow gum, to rodzaj eukaliptusa, który przystosował się do mrozu i śniegu, który tu bywa zimą. Australia to eukaliptus. Od tropiku na północy kontynentu przez suchy outback do wysokich gór na południu. Pozostałe drzewa wyglądają na posadzone przez człowieka.
Dziś jechaliśmy The Great Alpin Road od Bright przez Mt Hotham na południe do Bairnsdale. Wielka Droga Alpejska, to droga, która najbardziej mi się podobała w Australii. Wije się malowniczo przez wysokie góry, wzdłuż wąwozu rzeki Tambo. Trasa jest piękna nawet w deszczu i we mgle.
W Australii też czasem pada deszcz.
Dziś wylądowaliśmy na świetnym kempingu w Paynesville. Pada deszcz, a my siedzimy sobie w tzw. Camp Kitchen, gdzie mamy kominek gazowy, telewizor, pijemy herbatkę i czekamy na szóstą wieczór, bo o tej porze ma przestać padać deszcz według australijskiej prognozy pogody, a ponieważ do tej pory za naszych czasów w Australii synoptycy nigdy się nie pomylili, to na pewno pójdziemy na spacer do miasta.
Zdjęcia

poniedziałek, 7 grudnia 2009

sobota, 5 grudnia 2009

12 Apostles

So it’s time for the greatest thing in Victoria – The Great Ocean Road. It’s around 300km drive close to the coast from Peterborough to Torquay. It took us couple of hours to drive first 70km as we had to move along with 5000 cyclists ! As you know we don’t watch TV, read newspapers , etc, so we didn’t know that ‘Victoria on Bike’ is at the same time as we planned our visit to the GOR. Anyway with police assist somehow we arrived to our camping . The most interesting and spectacular part of the GOR is an amazing collection of natural rock sculptures including 12 Apostles, London Bridge ( collapsed in 1990 ) and Loch Ard Gorge. Twelve Apostles – hmmm nobody knows why 12 as all sources we found says that it was only 8 sculptures in the sea. In fact we could see only 7 as the limestone/sand construction is not very resistant to the sea and wind erosion so one collapsed in July 2005 … don’t lose your time and visit Victoria ASAP as only 7 remained ! The rest of the GOR is just a nice road close to the sea, I think that eg Split-Dubrovnik road is more spectacular. We stopped in a small city called Lorne and ….could see wild Koalas during our bush walk first time in Aussie ! I am not sure who was more surprised anyway we saw them ( two ) walking, climbing and making the sound like a big bear ( they have 60-70cm and Koala is not a bear at all ). It’s time for mountains so we are moving to the local Alps now.

piątek, 4 grudnia 2009

The Great Ocean Road

Tę podróż przez jeden z największych cudów Australii zaczęliśmy w Warrnambool. Dla nas na tyle dobre, że jest Mc Donald i duży supermarket. Następnego dnia kilka kilometrów za miastem natknęliśmy się na wyścig obywateli stanu Victoria na rowerach. 5 tysięcy rowerzystów pedałowało zawzięcie szerokością jednego pasa. A my razem z nimi przez około 70 kilometrów, przez pewien czas eskortował nas policjant na motorze, wszystkie najważniejsze dla nas przystanki, między innymi Bay of Islands, London Bridge,12 Apostoles minęliśmy z zawrotną szybkością 60 km na godzinę i wylądowaliśmy w Princetown. W ten sposób najważniejszy odcinek Great Ocean Road mieliśmy z głowy. Princetown to osada złożona z baru, sklepu, obsługującego pocztę ,pompę paliwową i kemping. Tu też zatrzymaliśmy się na dwie noce w celu powrotu do planowanych miejsc i odłączenia się od rowerzystów.
Stromy, poszarpany brzeg wapienny wysoki na ponad 70 metrów pomiędzy Peterborough a Princetown jest najczęściej fotografowanym odcinkiem The Great Ocean Road. Naturalne rzeźby, wysokie wieże wapienne, które odłączone zostały od wybrzeża przez fale oceanu, wąwozy, łuki, wyspy rzeczywiście są niezwykłe. Ale trzeba szybko przyjeżdżać, i oglądać, bo London Bridge się już w części zawalił , a jeden z apostołów runął do morza. Kolejny fascynujący dla Australijczyków odcinek pomiędzy Appolo Bay i Lorne przejechaliśmy dziś. Późnym, popołudniem poszliśmy na spacer w Otway National Park niedaleko Lorne. I nareszcie! Nareszcie ujrzeliśmy na własne oczy dzikiego misia Koalę w eukaliptusowym lesie, nawet dwa misie nam pozowały. Natknęliśmy się na każdego z nich na ścieżce, nie na drzewie. Są spokojne, ciekawe, śliczne, do przytulenia. Można z nimi pogadać, strzygą uszkami i wydają głośne i groźne pomruki. Drapią się na drzewa eukaliptusowe przy pomocy potężnych pazurów bardzo zwinnie i szybko.

Great Ocean Road - zdjęcia