Suliki w podróży

niedziela, 27 września 2009

Darwin, Australia

Zdarzyło się coś tragicznego, czego nie możemy ogarnąć. Zginął najbliższy kolega naszych dzieci, syn naszych najbliższych sąsiadów. Dowiedzieliśmy się o tym kilka godzin temu i nie wiemy jeszcze jak sobie z tym poradzić. Dla nas jest to przeżycie tragiczne, ale dla Rodziców Stasia jest to tragedia, której rozmiarów my nie jesteśmy w stanie pojąć. Musimy to wszystko przemyśleć. Na razie na blogu będziemy dawać znać gdzie jesteśmy. Ale na pewno jesteśmy myślami w Otominie.

We have just received information that son of our closest friends died in the accident yesterday. We are shocked and need time. Our blog is on hold as we are not able to continue at the moment.
Ewa and Pawel

piątek, 25 września 2009

1156km to Alice Springs

I think we are in Australia, not 100% sure as we started 21st at 9.15 am from Honolulu and landed 23rd at 1.40 am in Darwin so our brains getting crazy a little, but the high number of strange animals jumping like account manager with the PO in hands confirms the final destination. Welcome thunderstorm in Sydney delayed our arrival to Darwin and cost us the first night in the car. It initiated delicate discussion about planning our steps or not, but early morning scrambled eggs with bacon, fresh coffee and shower in the middle of nowhere saved my life. Kakadu National Park basically landscape of contrasts, sweet waters with lotus flowers, saltwater crocodiles, waterfalls cascades ( even now end of the dry season ), thousands of birds and Aboriginal rocks with art ( 2000 years plus paintings on the rocks ). I am not sure if any photos can really pass what we have seen here , but we did our best taking as many photos as possible. We have just arrived to Katherine ( Nitmiluk National Park ) where we stay at the camp with ‘jumpers’ , but after cats ( smelt like a .. ) and chickens ( 5 o’clock wake up …. kukuryku … ) the next occupied camp is really peanut for us. Let’s see what tomorrow can bring as we plan to rent a kayak and discover one of the local rivers here.
Aborigines, sad subject after couple of days experience, almost not visible during a day, but ‘occupying’ city a little bit like savages in the evening … very sad honestly.
PS
Today, Tomorrow, Toyota in Australia !

Aussie, North Territory

Dotarliśmy do Australii. I już wierzymy, że tu naprawdę jesteśmy. Widzieliśmy kangury, psy dingo, termitiery, krokodyle i aborygenów. No to chyba jest Australia. Lotnisko w Sydney przywitało nas burzą z pięknymi wyładowaniami atmosferycznymi. Wylądowaliśmy w Darwin po pierwszej w nocy. Hotele przy lotnisku nam się nie podobały, a, że cała noclegownia po drodze była o tej porze nieczynna, to spaliśmy w samochodzie w buszu. Śniadanko, złożone z jajka na miękko, bekonu i grzanki oraz porządny prysznic w napotkanym po drodze parku karawanowym bardzo nam smakowało po długiej podróży. Nie wiele potrzeba, żeby się urodzić na nowo, a jednak wiele.
Zaliczyliśmy park narodowy Kakadu. Płynęliśmy statkiem po Yellow Waters, a olbrzymie krokodyle różańcowe wylegiwały się ze znudzeniem w żółtych ślepiach. Masa rozmaitych ptaków dużych , małych i kolorowych, dla nas orientalnych wprost nas atakowała, takiej masy ptactwa nigdzie wcześniej nie było. Teraz jesteśmy w miejscowości Katherine, oddalonej o 300 km na południe od Darwin. Żeby tu dotrzeć, trzeba przejechać przez niewielką część outbacku i otrzeć się o kilka pociągów drogowych – są to olbrzymie ciężarówy, ciągnące przeważnie trzy olbrzymie przyczepy różnego rodzaju.
Jest ciepło, dobrze, że już mieliśmy trening na Hawajach, bo tu jest naprawdę niesamowicie gorąco. Dlatego nie mieszkamy teraz w namiocie, a w pokoju klimatyzowanym w pięknym starym parku Springvale Homestaed w Katherine nad rzeką. Klima to jest boski wynalazek! Podtrzymujemy tradycję i znowu otaczają nas zwierzęta, tym razem kangury i kaczki. Kangury są podobne do zajęcy, tylko trochę większe i ciekawskie. Wyglądają bardzo sympatycznie.
Jeśli chodzi o autochtonów, czyli aborygenów, to są dziwni. Zupełnie inni niż hindusi czy afrykanerzy. Ich twarze są nachmurzone i dzikie. Chodzą po ulicach grupami, w zniszczonych, biednych ubraniach, zaglądają przez okna do kawiarni i restauracji, gdzie siedzą biali. Nie pracują nawet na stanowiskach najniżej płatnych, stanowią jakby odrębną nację. Nie widać, żeby biali się ich obawiali, ale można się ich przestraszyć.
Szynka smakuje jak w Polsce, ser też, chleba chyba tu dobrego nie znajdziemy. Zaraz spróbujemy tutejszego ananasa i melona.
Jutro pożyczamy kajak, pływamy po rzece Katherine i może odwiedzimy jakieś jaskinie. Fajnie jest na urlopie :))
Oddalibyśmy Wam trochę słońca, ale na razie nie wiemy jak.

poniedziałek, 21 września 2009

Hawaje cd

Nasza trzydniowa wyprawa na Kauai z plecakami przyprawiła nas o kilka odcisków i nic więcej na szczęście. Ale teraz dziwimy się jak przeszliśmy te 11 mil w jeden dzień z plecakami, ze słońcem równikowym nad głowami, po trudnym szlaku, prowadzącym przez strome góry, obrośnięte równikowym lasem: palmy, olbrzymie agawy, juki, guawy, araukarie, śliwy Java. Góry o niesamowitym kształcie, pofalowane w pionie, zielone, spadające do oceanu, otulone mgłą, powstającą z fal na wysokość piętra. Po drodze kolorowe pająki, rozdeptane, pachnące owoce guawy, ropuchy wielkości grejpfruta, ptaszki z czerwonymi główkami, dzikie kozły wychylające rogate głowy. Takie góry, ocean i słońce to za dużo.
Przypomnieliśmy sobie smak polskiej zupy pieczarkowej z proszku, kisielu „Słodka chwila”. Batony „Energy bars”, mieszanki owoców i orzechów to był nasz przysmak przez te trzy dni. W ostatni dzień padał deszcz. Przez 5 godzin spływaliśmy po czerwonej mazi, a gałęzie dokładały nam wilgoci. Na szczęście to inny deszcz niż w Polsce, bo było nam cały czas ciepło. Miło było wrócić do cywilizacji, tzn. do kolejnego kampingu w jednym ze stanowych parków na plaży. Poprzednio koty , ropuchy i nieustający szum fal, teraz kury, kurczaki i koguty. Wyspa Kauai jest opanowana przez kwoki z pisklętami i koguty. Co godzinę oczywiście w nocy ,wszystkie koguty na wyspie sprawdzały który z nich najgłośniej pieje, a orzechy z drzew podobnych do fikusa dębolistnego (chyba to były te fikusy) spadały jak kamienie wkoło naszego namiotu. Na następny dzień kupiłam sobie pierwsze w życiu tabletki nasenne. Ale te kurczaki, biegające za mamą wzdłuż głównych dróg i na każdym trawniku, to było dla nas strasznie dziwne. Chyba Amberków tam nie ma.
Wczoraj wróciliśmy do Honolulu. Dziś rano byliśmy w zatoce Hanauma, gdzie trzeba kupić bilet za 8 dolarów, żeby w niej ponurkować. Dodatkowo należy obejrzeć film o historii zatoki (krater wygasłego wulkanu) i o tym jak należy chronić rafę koralową w zatoce. Rybki w niej pływające to rzeczywiście rybki i ryby z akwarium morskiego. Paweł bawił się podwodnego fotografa, jedna rybka rzeczywiście mu pozowała.
Pearl Harbour nam umknął, bo odwiedziny tylko do 17, ale widzieliśmy go z samolotu. Ale spacer po głównej promenadzie Waikiki , wśród Japonek, ubranych na cebulkę i w kozakach też był interesujący. Wstąpiliśmy do słynnego tu Chessecake Faktory, mając ochotę na coś słodkiego (do tej pory nie odważyliśmy się na słodkie po amerykańsku), ciastka wyglądały imponująco, ale rozmiary jednego przerastały nasze wspólne możliwości. Skręciliśmy więc do cukierni , gdzie można było spróbować ciasteczek przed kupnem, były pyszne, najedliśmy się bez kupowania.
Wieczorem na Waikiki Beach jak co weekend tańce i pieśni hawajskich zespołów ludowych. Wszystko jest tu słodkie i proste: piosenki, muzyka, tańce opowiadające o słońcu, falach oceanu, kwiatach i owocach .
Podobno wyspa Oahu jest najbrzydsza ze wszystkich wysp hawajskich, ale nam plaże na Oahu podobały się najbardziej, najbardziej nie tylko na Hawajach niestety.
Jutro rano żegnamy Hawaje, na śniadanie mango i rybka z puszki, lecimy do Sydney (10 h), potem 5 godzin odpoczynku na lotnisku i 5 godzin lotu do Darwin na północy Australii ( to informacja dla tych, którzy nam zazdroszczą)
W pierwszych dniach w Australii może być ciężko z wifi, bo odwiedzamy parki z krokodylami na północy, a tam jest dziko i bezludnie podobno.
PS. Ciężko sobie wyobrazić piękno Hawajów, lepiej tu nie przyjeżdżać :(

Takie tu pływają żółwiki, przepraszamy za uciętą nóżkę, ale raczkujemy na razie ze zdjęciamy podwodnymi


Hakamalaekahanamoula Fish (or something like that )

Zatoka Hanauma

niedziela, 20 września 2009

Corns and colourfull fishes

We are still alive, it's today's headline. Honestly I expected long holiday, 'all inclusive' easy life, etc. ... not 11 miles up and down with backpacks to reach desert beach in 7 hours! But it was unbelievable experience, nature and nothing more. Please have a look at couple of pictures ( you may find link in the previous post ). Sleeping at the beach ( and small helicopter pad on our way back ), cooking 'fettuccino' from the packet, washing in the falls ... I need couple of days Spa now ( 2 corns on the left foot, but our local camping expert said that it's not so bad and I can be called "Brave" ) . We are back to Honolulu waiting for the plane to Australia now and having one day off I decided to do some snorkelling and test my waterproof camera. It was amazing experience, we could not find right beach with the coral reef ( only white sand and palms ), it was too windy, water was too warm to stay long, but finally ... the coral reef fishes were really great jut I could not managed them to pose for the photo and finally a big turtle wanted to test my camera ! Enough for one day, first time going bed not sleeping pad this week.
PS. For all rental car travellers, after 4 days I know how to switch on/off the cabin light in PT Cruiser ! Wow, good question for eg Millionaires: a) use own candle; b) screw in/off bulb c) ask blonde; d) not possible at all;

środa, 16 września 2009

Kauai, Hanalei

Nadajemy z wyspy Kauai. Jesteśmy w Hanalei na północy wyspy.
Znowu przytrafił nam sie kamping, ale w jakim pięknym miejscu. Dziwne miejsce, hoteli tu właściwie nie ma, znaleźliśmy jedynie pokój za 160 dolarów, więc przeprosiliśmy się z namiocikiem. Podkradliśmy właśnie sygnał wifi, więc na zdjęcia trzeba będzie poczekać, musimy nadać szybko i sprawnie, nie rozkładając całego sprzętu. Paweł poszedł zwędzić 2 kubki plastikowe z jakiejś knajpy na jutro do wina.
Jutro wyruszamy na trzy dni szlakiem The Kalalau trail. Będzie trzydniowa przerwa, zapraszamy ponownie. Do usłyszenia.

wtorek, 15 września 2009

The Big Island

I know,I know more Polish text than English so far, but somebody should set up our tent (yes we are still sleeping on the beach ), prepare and serve breakfast, etc., you know how it is. It's really The Big Island, you can find almost everything here ( except snow but only at the moment ), from the rainforest, volcano, tallest mountain in the world ( yes it's true ), streaming lava to the ocean , desert to the beautiful beaches, swimming with big turtles and Sushi ( fortunately not so many Japanese here ). We are in Hilo at the nice camping now and expect early wake up tomorrow ( again ! ) as we fly to the next Island called Kauai. We plan 3 days continuous hiking at Kauai so no internet access, no Sushi , just the challenge. Please have a look at the photo link in the polish text, you can find couple of nice flowers there. 'See you' again in a couple of days.

Hilo, Big Island, Hawaje


Wielką wyspę Czyli Hawaii ( ta położona najbardziej na południe) objechaliśmy już naokoło. Siedzimy teraz w Hilo, na bardzo ładnym kampingu z internetem, jadalnią na świeżym powietrzu, pralkami do prania, kuchnią, ciepłą wodą w łazienkach. Kiedy jest tak ciepło, pokój w hotelu nie jest potrzebny, kampingi są położone w ładnych miejscach. W namiotach mieszkają bardzo sympatyczni ludzie. A że jest po sezonie, to i ludzi niedużo.
Dziś pogoda podobna do tej w Polsce tylko, że temperatura jest trochę wyższa.
Wczoraj próbowaliśmy zdobyć szczyt Mauna Kea (na mapce u góry), który ma wysokość ponad 4000 mnpm, ale na wysokości ~3500 przegraliśmy, trzeba się najpierw przyzwyczaić do środowiska wysokogórskiego i wtedy zdobywać szczyty.
Tu fotka naszego kolegi z Ameryki: Mauna Kea, Mauna Loa



Dziś byliśmy w cudnym ogrodzie botanicznym i nad wodospadami Akaka.
Ogród botaniczny w Hilo i Akaka Falls
Jutro wcześnie rano wyruszamy na wyspę Kauai (to ta najbardziej na północy, na mapce)

poniedziałek, 14 września 2009

sobota, 12 września 2009

Duża wyspa, ciąg dalszy

Mamy tu wszystko: pustynię, las tropikalny, rafę koralową , wulkany, góry po 4000+ mnp ( to jest prawdziwe nad poziom morza bo i morze i górę widac z jednego miejsca ), spiekotę i deszczyk ... i to wszystko na jednej wyspie, którą objedziemy dookoła, niesamowite. Czy wiecie że ten wulkan ( ciągle aktywny ) wywalił taką ilość skały że można by zbudować 2 pasmową autostradę okalającą ziemię 50 razy ! Jest cool, zdjęć z kempingu nie zamieścimy bo rodzina może się zacząć martwić o nasze zdrowie psychiczne ( mamy cos koło 100 kotów kręcących się koło namiotu ). Jest to kraina Obamy wszyscy pytają czy znamy, to odpowiadamy że mieszkamy koło Wałęsy i mina im rzednie. Właśnie jesteśmy na porannej kawie ( large - znaczy wiadro ) po porannym trekingu i korzystamy z free dostępu do internetu.
Pololu Valley, pn. Hawaii

Nasz kemping

piątek, 11 września 2009

Donkeyballs

... just connected via 'Donkeyballs' network in the local bar. We discussed about Little Poland, Little Britain so far, but I can tell you that Honolulu is like a Big Japan ! More Japanese than local ones, it looks like a second invasion. Can anybody explain it ?
For all in the office those days: it's cold, rainy and foggy here, I think very warm about my home office , air condition and IBC ... any better now ?
PS
I dream about my Hyundai driving Dodge Caliber here, they should not do any cars for sure !

Big Island

Big Island to największa hawajska wyspa, wysunięta najbardziej na południe, tu jest południowy przylądek Ameryki i jest on bardzo dobrze oznaczony.
Rozbiliśmy nasz namiocik na plaży i dzielimy nasz apartament z jaszczurkami, kolorowymi ptakami, jakimiś łasiczkami i innymi robaczkami, wino pyszne sączymy z kubków po jogurcie (zaraz kupimy nowe, bo kieliszki trzeba zmieniać). Na tej plaży mamy święty spokój, słyszymy tylko szum fal i śpiew ptaków, Jakoś Waikiki Beach nam nie pasowało. Te tłumy, te sklepy, drogie knajpy to głównie dla młodych, bogatych turystów z Japoni. Czuliśmy się jak w Japoni. Dziś wstaliśmy o 7, wzięliśmy kapiel w oceanie, potem prysznic, resztę napiszę potem, bo bateria się kończy.
Do usłyszenia.

Jesteśmy z powrotem.
Siedzimy w kafejce internetowej, hasło do netu to Donkeyballs. Pada deszcz, ale jest 30 stopni.
Jutro rano znowu wstajemy wcześnie i wypatrujemy delfinów, bo na naszej plaży one odpoczywają w nocy a nad ranem zbieraja się do odpłynięcia na pełne morze.
Rybki w wodzie i korale są niesamowicie kolorowe, jutro zabieramy sie do podwodnych zdjęć.



wtorek, 8 września 2009

Hawaje, Waikiki Beach

Dolecieliśmy na Hawaje! Czas nam się zupełnie pokręcił, o 3 nad ranem obudziliśmy się i poszliśmy zwiedzać miasto oraz plażę. Piękne wysokie hotele, bogate, świecące sklepy ze lśniącymi szybami, tropikalna roslinność. Wilgotna bryza od oceanu, a nawet niewielki deszczyk, ale tak ciepło,że żaden rękawek nie jest potrzebny. Dużo ludzi na ulicach o tej nieszczęsnej trzeciej nad ranem, jedni wracają z imprez, inni podsypiają na ławkach przed komendą policji, a jeszcze inni uprawiają jogging.

Wracając do Ameryki kontynentalnej, to sosny pachną w górach wanilią, Polacy są niezwykle gościnni, dostarczyli wifi za darmo :) wyprali nas, nakarmili, poczęstowali pysznym kalifornijskim winem, zaopatrzyli w prowiant i wysłali na lotnisko. Autostrada jak po sznurku doprowadziła nas z Folsom przez Sacramento do San Francisco. Ameryka jest cool!

A teraz na śniadanie papaja i mango z domowej uprawy.
Lecimy po skuterek i na plażę :))


Waikiki Beach

Goodbye America welcome to Hawaii

Yep we did it, 9200 ft ( something around 2800m ) above the sea level in 5 hours ( return trip )! Great view on the Tahoe Lake from the top, it was good for health except 5 o'clock morning wake up.

Goodbye California ( almost America ), country of the 'fat free or low fat' food ( useful info for travellers: American Airlines serves no food in the economy class, but ... more than 1h mandatory commercial about McDonald's at on board entertainment, you can always buy something, your independent choice ....), excellent wine and Korean cars.

We are in Honolulu .. + 31C air and water temperature, Lodge with the sea view about 100m ( 328 ft. ) from the Waikiki Beach ( we walked at 3 in the morning due to the time difference - 12 hours now ).

Mahalo !

niedziela, 6 września 2009

California

6 comments just after I translated 'komentarze' - unbelievable ! Thanks so we will continue for sure.
Little Poland, hmmm I was rather under impression that it's more like a Little Britain, but....
Couple of useful information for California visitors: Lodge 65-75$/night, petrol 3,13$/gallon, hod dog 0,99$ ( without ketchup ), click on the link in the latest polish part and you will get access to the first pictures. I have to go sleep as we plan 'high mountain' hiking from 6 ( yes we are stupid )in the morning somewhere close to the Tahoe Lake , bye for now.

Folsom, California

Jesteśmy u naszego miłego znajomego, który kilka lat temu wyemigrował z Polski. Był tak miły, że przez kilka dni możemy poczuć się jak w domu. Od kilku dni ciężko pracujemy chodząc intensywnie po górach, a to Lassen National Park ( uff, puff i para bucha z rozgrzanego wulkanu brzucha ) , a to Emerald Bay nad jeziorem Tahoe. Informuję, że śpimy nie tylko w hotelach. Namiot właśnie wypróbowaliśmy na kempingu niedaleko Giant Evenue. Właściwie tyle ciekawych rzeczy już widzieliśmy, że wszystko nam się myli. Ciekawe co będzie dalej. Właśnie zabieram się za piwko w historycznym kuflu Intela ( dostał prace po wypiciu małego jasnego ) i musimy się dobrze sprawować, bo inaczej nasz gospodarz wprowadzi do następnych generacji chipów intelowskich takiego wirusa, że mamy wszyscy z głowy kupowanie nowych komputerów.
Jak mi się uda, to zaraz wstawimy kilka zdjęć, generalnie w Ameryce nie jest tak łatwo z dostępem
do internetu, szczególnie w takiej dziczyźnie, jaka nam pasuje.
Nasze zdjęcia z Kalifornii

środa, 2 września 2009

West End and American Dream

… or all Brits can speak Polish now or we have not spent last 2 days in London ! Without guessing it was much easier to order Italian food in Polish than using Shakespeare’s language . Yes , as promised we saw BIG BEN, London Eye , etc . and you can believe or not but we found nice hotel close to the Victoria station at 34GBP including continental breakfast , unbelievable !
After almost 11 hours spent at the plane our American Dream is called ….. HYUNDAI ( receptionist even could not write it down ) , they have a real problem here.
We really start discovering America tomorrow as it’s time for some sleep now.

"Komentarze" means Comments so please feel free to do it, if not we stop looking for places with internet access !