Trzeba przyznać, że pogodę synoptycy zapowiadają tu niezawodnie z tygodniowym wyprzedzeniem. Miało być wczoraj ponad 40 stopni Celsjusza i było. Ale ponieważ w nocy miało się ochłodzić, to zdecydowaliśmy się pożegnać Murray River w Mannum daleko od ożywczego oceanu. Wczorajszy dzień wyglądał następująco: śniadanie w porannym upale, jazda w klimatyzowanym samochodzie, kąpiel w oceanie po niezwykle szybkiej przebieżce przez rozgrzany piasek, jazda w klimatyzowanym samochodzie, dwie godziny w miejskim basenie w Murray Bridge z czapkami na głowie i w okularach, kawa w klimatyzowanym Mc Donaldzie, zakupy w klimatyzowanym supersamie, prysznic w ciepłej wodzie z kranu oznaczonego na niebiesko, wycieczka nad rzekę w towarzystwie wiatru z rozgrzanego piekarnika, zimne piwo w barze, gdzie właściciel hotelu i baru postawił nam kolejne piwo, informując, że teraz jest właśnie „fucking hot” i wtedy było nam już wszystko jedno, kolejny prysznic w ciepłej wodzie na kampingu, kilka współczujących spojrzeń w kierunku ciężko dyszących ptaków, drepczących z otwartymi dziobami. Zasnęliśmy o czwartej nad ranem, kiedy spadł deszcz i przyszło to zapowiadane oziębienie. A wtedy powietrze smakowało nam jak zimna margerita w San Diego.
Dziś natomiast chmurki na niebie, nie wychodź słońce, nie wychodź, niewiele ponad 20 stopni i znowu jesteśmy nad morzem w sennym Robe.
Zdjęcia, Fleurrieu
bogaty scenariusz tego goracego dnia pomogl mi sobie wyobrazic Wasze zycie pod australijskim niebiem :)
OdpowiedzUsuńnasze, tutaj - wyobrazcie sobie bez scenariusza ...