Suliki w podróży

wtorek, 15 grudnia 2009

Nowa Zelandia, Coromandel

I tak Nowa Zelandia przywitała nas słońcem, wiatrem i zielenią. Jako, że podróżujemy już czwarty miesiąc(tak, tak), przewodnik otworzyliśmy dopiero w samochodzie, żeby dowiedzieć się, dokąd jechać. Poczuliśmy dużą sympatię do człowieka, który przekazywał nam auto i zgodnie z jego wskazówkami , udaliśmy się na półwysep Coromandel. Przecudny, zielony, ukwiecony raj na ziemi nad zieloną, morską wodą. Kauaeranga valley to cudna dolina wśród deszczowych gór. Tu był kemping z komarami, z zimną wodą w potoku zamiast ciepłego australijskiego prysznica, spanie z sufitem nad nosem. Ale szlak niezwykły, szkoda tylko, że wszystkie olbrzymie drzewa też tu wycięli. Jedno drzewo zostało i jest do niego historyczna ścieżka.

Nocujemy w miasteczku Whitianga, dalszej jazdy odmówiłam. Tu zwiedzanie to będzie ciężka praca, bo mnóstwo do zobaczenia (między innymi gorące, naturalne spa wulkaniczne w różnych docelowych miejscach :))

2 komentarze:

  1. a za nami, Otominiakami, piekna, biala odslona zimy - trwala dobe tylko - wiec ja sfotografowalam zeby dzieciom pokazac gdy przyleca na swieta ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno nie było Was na blogu. Ku mojemu zdziwieniu to tylko trzy dni.
    Widocznie dobrze się Was czyta i ogląda! J.

    OdpowiedzUsuń