Suliki w podróży

piątek, 25 grudnia 2009

W krainie deszczowców, lodowców i przyjaciół Tolkiena

Wigilia w Hokitika. Po wielu dniach kamperowego jedzenia (czytaj spaghetti z sosem pomidorowym) w Cafe de Paris na normalnym stole, na porcelanowych talerzach pojawiła się zupa rybna, carpaccio z łososia, kolorowe warzywa w maślanym sosie, wino i piernik z orzechami. Ale brak tu świątecznego nastroju, jedynym skutkiem zamknięcia obiektów gastronomicznych w święta, w miasteczkach dla kamperowiczów jest to, że wszyscy teraz siedzą w kuchni i gotują świąteczny obiad po górskich wypadach i czekaja w kolejce do pralki i suszarki.
Dziś odwiedziliśmy Westland National Park. Olbrzymie lodowce pchają zwały śniegu dolinami pomiędzy górami, otulonymi lasami deszczowymi w kierunku morza. Śnieg przesuwa się tu w dół z prędkością 1 metra dziennie. Wybraliśmy długi, dwunastokilometrowy szlak do Roberts Point nad lodowcem Franz Josef najwyżej jak się dało bez użycia helikoptera przez coś na kształt zielonego, ciemnego tunelu prosto z filmu o hobbitach.
Spotkaliśmy właśnie młode małżeństwo z Polski, którzy w siedmiomiesięcznej podróży poślubnej zwiedzają świat, niektóre dzieci mają fajnych rodziców, którzy fundują dzieciom piękne prezenty (dzieci – nie czytać)
Jutro odwiedzamy Fox Glacier, może jakiś helikolot za 360 dolarów od osoby, zobaczymy:)


Zachodnie wybrzeże, NZ

0 comments:

Prześlij komentarz