Suliki w podróży

piątek, 8 stycznia 2010

Bali i deszcz

A deszcz pada i pada. Jest ciepło, chodzimy w deszczu, zanim zmokniemy, to już wyschniemy. Na horyzoncie niebieskie niebo daje nadzieję na lepszą pogodę.
Bali to łagodne wydanie Indii. Czterej mężczyźni sprzedają bilety na parking przy plaży. Jeden z nich leży i macha nogą, drugi gra cudnie na cymbałach. Sklepiki i bary na plaży prowadzone przez całe rodziny, są ich życiem. Rano przyjeżdżają i zamykają je późnym wieczorem, kiedy już nie ma klientów. Małe świątynie są przy każdym domu i w każdej knajpce, a w nich dary w wiklinowych koszyczkach w postaci kwiatów i jedzenia . Śmieci na plaży i wokół swoich biznesików Balijczycy nie widzą. My po pobycie w Australii i w Nowej Zelandii widzimy jeszcze wszystko.
Prawdziwy raj dla białych ludzi to Nusa Dua, rejon z luksusowymi resortami na południowym wybrzeżu Bali. Rzeczywiście można tam spędzić dwa tygodnie, pławiąc się w luksusie za niewygórowaną cenę i się nie nudzić. Piękna architektura, wszystko w drzewie i w kamieniu, okryte zielenią. Plaże ze złotym piaskiem, trochę mało naturalne, ale ładne. Duże baseny w rozmaitych kształtach, luksusowe leżanki na podwyższeniach z poduchami, wygodne łoża do masażu, bary i restauracje, wszystko to pod palmami i fikusami, ukryte przed słońcem. A kogo tam najwięcej? Rosjan. My rozmawiając po polsku też jesteśmy tam uważani za Rosjan. Wczoraj zaznaliśmy trochę tego luksusu: ukłonów, usłużnych uśmiechów, zachęty do skorzystania z różnych usług. Ale tam też o tej porze roku pada deszcz, tego na szczęście nie da się zmienić.
Pobyt w Indonezji mamy już opracowany. Jutro lecimy na Flores do Labuanbajo. Na lotnisku czeka na nas Adrian Flores :). Na siedem dni mamy przewodnika, kierowcę i samochód. Jedziemy polować na smoki Komodo :), zwiedzać wioski, wulkany, dojeżdżamy do Maumere po drugiej stronie wyspy i wracamy na Bali. A tu mamy wynajęty samochód i już sami jedziemy do Ubud i na północną część wyspy.

Południowe Bali

0 comments:

Prześlij komentarz