Suliki w podróży

środa, 13 stycznia 2010

Bali, lotnisko, Flores

10 stycznia 2010
A deszcz pada i pada. Ludzie jeżdżą na skuterach na bosaka i bez koszulek. Jest tak ciepło. Jesteśmy na lotnisku krajowym. Internet mamy nieograniczony i prąd też . Bilety na Flores mamy na Ewa i Paweł. Jest ciekawie.
Do Labuan Bajo dolecieliśmy szczęśliwie. Flores to zielona i górzysta wyspa, a Labuan Bajo to wioska baza dla wycieczek do parku Komodo. Na wyspach Komodo i Rinca żyją największe jaszczury na świecie – Komodo dragons. Na wyspę Rinca płynęliśmy małym stateczkiem dwie i pół godziny. Na dwugodzinną wycieczkę wybraliśmy się z parkowym strażnikiem, uzbrojeni w duży kij. Po ścieżkach w buszu chodziliśmy w poszukiwaniu smoków. I rzeczywiście, leżały sobie grzecznie i machały do nas ogonkami. Jeden nawet udawał krokodyla i pływał w wodzie. Inny akurat polował na bawoła. Jeszcze inny pozował do zdjęcia. A tak na poważnie to te gady polują na bawoły, dzikie konie i jelenie. Jak taki ugryzie, to czeka nawet dwa tygodnie, aż uszkodzone zwierzę padnie z powodu toksycznej bakterii, którą gad wstrzykuje do krwi razem ze śliną. A potem tylko czeka i śledzi chore zwierzę. Młode jaszczury do wieku dwóch lat mieszkają na drzewach, nie schodząc z nich, bo istnieje niebezpieczeństwo, że starszy jaszczur zamiast na bawoła zapoluje na swojego bratanka.
12 stycznia 2009
Jest jedna droga główna przez wyspę, bardzo kręta i wąska. Ciężko przekroczyć prędkość 50 km/h. Ludzie żyją tu głównie z rolnictwa. Ryż to podstawa zarówno na polu, jak i na talerzu. Jedziemy sobie przez wyspę, zwiedzając stare wioski. Mamy tydzień urlopu od wszelkiej organizacji. Już nawet nie pytamy gdzie jedziemy. Nasz kierowca nas wozi, a przewodnik Adrian organizuje hotele, restauracje i atrakcje. Dziś jesteśmy już w Ruteng. Miasteczko to jest trochę wyżej położone, więc jest chłodniej. Mieszkamy u sióstr zakonnych, przełożoną jest siostra z Meksyku.
A teraz jesteśmy już Bajawa. Po drodze odwiedziliśmy poważną destylarnię araku czyli tutejszego bimbru 47 %. Niedobry! Odwiedziliśmy rodzinną wioskę Adriana, jego 60-letni tata wlazł na palmę i zerwał dla nas orzechy kokosowe. Takie świeżutkie mleczko wraz z wewnętrzną białą mięsistą, aromatyczną skórką jest pyszne i bardzo pożywne. U jednej z sióstr Adriana dostaliśmy lunch, prawdopodobnie pieczoną makrelę oczywiście z ryżem.
Jedzenie jest super, aktualnie składamy się w 50% z ryżu, 25% mango a reszta to naleśniki z bananami lub ananasami - polecamy !
Straszna tu bieda. Chyba jeszcze większa niż w Indiach. W Indiach są większe kontrasty, a tu tylko bieda. Biedne drewniane chatynki stoją na czerwonej, zamiecionej ziemi. Prądu nie ma albo wyłączają na kilka godzin dziennie. Dzieci bawią się w śmieciach. Ale ludzie są uśmiechnięci i sympatyczni i co ciekawe nikt nie wyciąga ręki po jałmużnę. Warto przyjechać do takiego kraju, żeby przejrzeć na oczy.Nasz lunch na palmie
Zdjęcia

1 komentarz:

  1. Ze wstydem przyznaję, że nie wiem co to są za owoce. Te ze zdjęcia, które składają się na Wasz lunch na wyspach Indonezji. Smacznego! J.

    OdpowiedzUsuń