Rany wyleczyliśmy. Ubud jest cudowny. Spokojne, kolorowe miasteczko. Ulice z pięknymi domami i świątyniami, sklepami i straganami, restauracjami i salonami masażu. Można tu spędzić dużo czasu. Do tego zieleń tropiku, małpi gaj, pola ryżowe wokoło. Zaciszne resorty ze wspaniałymi basenami i ogrodami zapraszają. Basen, hamak i koktajl w tropikalnym ogrodzie każdemu się spodoba. Teraz jedziemy przez Bali. Generalnie wzbudzamy sensację, bo jedziemy bez lokalnego kierowcy z wielką mapą wyspy, gdzie jeden centymetr to w rzeczywistości kilometr. W świątyni Besakih trafiliśmy na wielkie ceremonie świąteczne. Ludzie przyjeżdżają tu odświętnie ubrani z koszami pełnymi jedzenia i kwiatów. Kosze święci kapłan, kwiaty dostają bogowie, a wierni piknikują na trawie. Teraz jesteśmy już w Lovina Beach na północnym wybrzeżu Bali. Przejechaliśmy przez góry, gdzie bieda kwitnie tak jak na Flores. I przyciągnęła nas wygoda miejsca, gdzie przyjeżdżają biali i odpoczywają w tropikalnych ogrodach, tym bardziej, że turystów o tej porze roku jest bardzo mało. Jutro jedziemy na wyspę Mendangan (Menjangan) ponurkować.
Muszę przyznać, że bardziej mi się podoba tropik w porze deszczowej. Nie ma spiekoty w ciągu dnia, nie ma obawy o spalenie skóry. Nawet jeśli pada deszcz, to jest ciepło, a jeszcze nie było tak, żeby padało dłużej niż godzinę. Nie trzeba chować się pod drzewami przed słońcem, ani smarować się kremami przeciw słonecznymi.
Zdjęcia, Bali
Tu mi się podoba.
OdpowiedzUsuńŁazienka pod chmurką - super sprawa.
Tylko do małp byłoby się trudno przyzwyczaić.
K.P.