Suliki w podróży

piątek, 29 stycznia 2010

Z Hongkongu do Bangkoku

W Hongkongu napatrzyliśmy się również na piękne brylanty. Dziesięciokaratowe kamyczki leżą po prostu na wystawach sklepów z biżuterią, niektóre oprawione w białe złoto. Im dłużej się na nie patrzy, tym bardziej czarują. Całe szczęście, że już jesteśmy w Bankoku.
Bangkok to olbrzymie miasto, pełne kontrastów. Nowoczesne drapacze chmur wyrastają ze slumsów. Zaduch, smog, hałas, korki na ulicach. Ale na zwiedzanie Bangkoku nie idzie się tam gdzie jest nowoczesność, ale do starej części, która ma niesamowity, azjatycki urok. Piękne, stare, złocone świątynie, slumsy nad rzeką, która jest tu ważniejsza niż metro, stateczki dowożące pasażerów w różne miejsca i uliczki ze sklepami i restauracjami.
Ktoś napisał w internecie: „Nigdy nie ufaj Tajlandczykowi!” Wyzysk naiwnego turysty jest tu doprowadzony do granic możliwości. Jeśli ktoś tu powie skręć w prawo, to na pewno musisz skręcić w lewo. Taksówkarz po drodze z lotniska do hotelu chciał się z nami umówić na 700 batów, ale Paweł kazał mu włączyć licznik. I okazało się, że zapłaciliśmy 450 batów. Kiedy stajemy z mapą na ulicy, natychmiast mamy towarzystwo. I okazuje się, że świątynia do której idziemy, jest akurat zamknięta i powinniśmy udać się razem z nim tuk-tukiem do innej świątyni. Albo okazuje się, że publiczne promy wożą pasażerów tylko rano do 8.30, kiedy ludzie idą do pracy i powinniśmy skorzystać z prywatnego statku i odbyć wycieczkę za 1800 batów (~ 180 zł). Wszystko to oczywiście okazuje się wierutnym kłamstwem., a nasza mapa jest pokreślona długopisami tajskich naganiaczy.
Ktoś napisał w Internecie, że w Tajlandii można jeść 5 razy dziennie. Wątpiłam w to, bo w tropiku osobiście mogę zjeść najwyżej trzy posiłki. Ale teraz w to wierzę. Na ulicach są stragany. Na straganach smażą się w gorącym tłuszczu, na grillu, na płycie różnorodne smakołyki: żółciutkie banany wypływają z opieczonej skórki, banany nadziane na patyczki, banany opiekane w cieście, chrupiące, małe naleśniczki z aromatycznym nadzieniem, ciasteczka z nasionami lotosu, szaszłyki z ryby, mięsa, warzyw, kuleczki z ryby, mięsa, warzyw , tofu, kiełbaski. Popić można słodkim sokiem z mandarynki lub z mango. A jak komuś mało, to może spróbować aromatycznej zupki z kurczakiem, z mleczkiem kokosowym i trawą cytrynową. To tylko niewielka cześć tajskiej kuchni na ulicy Bangkoku
Hongkong, zdjęcia
Bangkok, zdjęcia

1 komentarz:

  1. mam nadzieje, ze podkarmia Was tam (chocby na ulicy) bo inaczej bedziecie tutaj CHUDZINKI marzly w lutym ( bez odrobiny sadelka) ...

    OdpowiedzUsuń