Suliki w podróży

sobota, 13 lutego 2010

Vientiane

Jadą biali jadą z Luang Prabang do Vientiane autobusem klasy VIP (very important person) w stanie krytycznym. Toaleta owszem jest, ale gdy drzwi się zatrzasną, to turyści muszą sobie wzajemnie pomagać w opuszczeniu łazienki, woda się leje po podłodze. Jedna osoba wypróbowała toaletę w autobusie klasy VIP i już nikt więcej się nie odważył. Lepszy przystanek w czasie jazdy, panie na lewo, panowie na prawo i kości można rozprostować. 360 kilometrów ze średnią predkością 30 km/h przejechaliśmy w 10 godzin. Ale to nic, klima była, stary królewski szlak to malownicza droga, można było się napatrzeć do woli. A że życie tu toczy się przy drodze, to było na co popatrzeć. Bambusowe chatki kryte trawą bambusową, talerze satelitarne przy domkach, dojrzewające papaje, strzelające w niebo palmy, dzieciaki pod prysznicem jedynym w wiosce, a wiosek mnóstwo, za każdym zakrętem.
Biedny ten kraj, nawet kontrastów tu brak. Wszędzie tak samo biednie. Ciekawe, że ludzie wydają się szczęśliwi, chyba upojeni tym słońcem i najedzeni ryżem. "Sticky rice" czyli klejący ryż można zwinąć w ręce w kulkę i jeść jak bułkę z masłem.
Szczęśliwie dotarliśmy do stolicy Laosu Vientiane. Teraz odpoczywamy, a jutro wieczorem autobusem sypialnym wyruszamy na południe Laosu do Pakse. Wypróbujemy kolejny wynalazek Laotańskiej Ludowej Republiki Demokratycznej.

Zdjęcia, Luang Prabang

2 komentarze:

  1. Ewuniu, z ogromna przyjemnoscia czytam Twoje komentarze, sa coraz ciekawsze, barwniejsze, dowcipniejsze, prawdziwa z Ciebie reporterka :)

    I juz mi przymiotnikow brak gdy wzdycham do Waszych fotek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też należę do grona wiernych sympatyków towarzyszących Waszej wyprawie. Przy okazji odbywam bardzo ciekawą lekcję geografii. Dzięki! J.

    OdpowiedzUsuń