Suliki w podróży

środa, 10 lutego 2010

Sabai di z Luang Prabang w Laosie

Pozdrawiamy z Laosu ! Po 2 dniach na czymś co miejscowi nazywają łodzią a dokładnie slow boatem dotarlismy do starej stolicy Laosu Luang Prabang. Wyprawa była fascynująca, walka o miejsce na łodzi, dopingowanie kapitana do odpłynięcia, wieczorne ( całkowicie po ciemku ) cumowanie i wspinaczka po piaszczystej wydmie w nadziei znalezienia hotelu a nie byliśmy najstarsi na pokładzie :).
Mekong - rzeka rwąca pomiędzy skałami, zagubione wioski na zboczach doliny , miejscowi łowiący ryby, dostarczający produkty na łodziach i szukający złota albo innych kruszców na brzegach, jednym słowem życie jak przed wiekami. W naszej wiosce prąd był między 18 a 22 w pozostałych w ogóle .... Jesteśmy w Luang Prabang, wyprawa dała się we znaki i padliśmy prawie natychmiast po udanym lądowaniu. Bardziej tu turystycznie niż miejscowo, ale mamy nadzieję zobaczyć trochę prowincji w najbliższych dniach.
Laotańczycy są bardzo mili , dogadujemy się z nimi na kalkulatorze, bo to jedyna możliwość ustalenia ceny za cokolwiek ( wszystko w tysiącach i milionach kipów, a angielski nie jest popularny ) ale jest cool. Jedzenie na ulicach w stylu szwedzkiego bufetu bardzo nam odpowiada - za 10.000 kipów masz talerz i można naładować ile się da i czego się da - nie pytajcie o zawartość bo nawet zgadnąć trudno w większości przypadków.
Zdjęcia z naszego spływu po Mekongu można odnaleźć w poprzednim, angielskim poście.

3 komentarze:

  1. Podzielam zdanie Pani Halinki. Wprawdzie "świat należy do odważnych" ale nie bierzcie tego zbyt dosłownie! J.

    OdpowiedzUsuń
  2. SABAI DI LUANG PRABANG. To wygląda jak długa nazwa miejscowości, ale "sabai di" brzmi jakoś znajomo. Dlaczego? TAK! Przecież to jest laotańskie powitanie. Sprwdziłem w Wikipedii.
    SABAI DI Gdańsk. Za dwa tygodnie! J.

    OdpowiedzUsuń